środa, 4 stycznia 2012

"Wszyscy moi oszukani" cz.4 - ostatnia?

Okazało się, że potwór przybył do domostwa Grimbergów z rozkazu Mordechaja, którego był sługą. W ten sposób potwierdziły się przypuszczenia badaczy, co do odpowiedzialności nauczyciela za ostatnie wydarzenia. Jak się miało jednak później okazać wiele pytań wciąż pozostawało bez odpowiedzi. Nerman dowiedział się o wydarzeniach w lokalu "Siódme niebo". Obawiając się, że badacze mogą pokrzyżować jego plany postanowił się ich pozbyć. W tym celu wysłał swojego sługę, Gherta. To właśnie od niego badacze dowiedzieli się o planach Mordechaja i sekty, na trop, której natrafili już na początku swojego pobytu w posiadłości Grimbergów. Okazało się, że Mordechaj chce wykorzystać członków sekty do swoich celów. Niestety badaczom nie udało się przekonać potwora do wyjawienia zamiarów swego mistrza. Powiedział tylko, że sekta ma odprawić następnego dnia rytuał, podczas którego wszyscy mieli zginąć. Oczywiście z wyjątkiem Mordechaja i Gherta, którzy mieli być w tym czasie w innym miejscu.



 Po krótkim wyjaśnieniu sytuacji i planach swego mistrza, Ghert złożył badaczom propozycję nie do odrzucenia.Wybór okazał się być prosty. Mogli zginąć, albo pomóc Ghertowi ratować członków kultu. Nie wiadomo, czemu było to dla niego tak ważne, że postanowił sprzeciwić się woli swego mistrza. Nie mniej jednak, badacze chyba postanowili nie wystawiać stwora na próbę cierpliwości i zgodzili się na jego warunki. Rytuał miał rozpocząć się około 21:00, następnego dnia. Ghert powiedział, że wystarczy jak otworzą kratę w kościele, za którą kryje się zejście do podziemi. Mordechaj miał ją zamknąć, jak tylko wszyscy kultyści zejdą na dół.


Po opuszczeniu domostwa przez nieoczekiwanego gościa, badacze obudzili Martina i Ichaboda. Opowiedzieli im o całym zajściu a następnie dyskutowali na temat tego, co już wiedzą i co powinni teraz zrobić. Zdawali sobie sprawę, że złamanie słowa danego Ghertowi, może się dla nich źle skończyć. Próba dotrzymania obietnicy oznaczała jednak dalsze narażenie się Mordechajowi, który jak podejrzewali dysponował potężną mocą. Ostatecznie ustalili, że skonsultują się z Malcolmem. Zagranie ryzykowne gdyż do tej pory relacje z młodym Grimbergiem nie układały się najlepiej. Nie mieli jednak innego wyjścia. Malcolm, ze wszystkich znanych im osób, znał Nermana i prawdopodobnie dysponował wiedzą i mocą potrzebną do pokrzyżowania planów nauczyciela.


Po śniadaniu, na którym jak zwykle obecni byli wszyscy domownicy, badacze udali się do gabinetu Malcolma. Ten, nieco zdziwiony ich wizytą, zaprosił ich do środka i postanowił wysłuchać tego, co mają do powiedzenia. Na wieść o Mordechaju, wyjął z szuflady swojego biurka rewolwer i położył przed sobą. Następnie zadał szereg pytań, aby upewnić się, że bohaterowie nie działają w zmowie z Nermanem. Gdy zyskał pewność, schował broń z powrotem. Grimberg z uwagą wysłuchał wszystkiego, co udało się ustalić badaczom na temat nauczyciela, sekty, planowanego rytuału i reszty wydarzeń, jakie miały miejsce w ciągu ostatnich dni. Niewątpliwie był pod dużym wrażeniem spostrzegawczości i umiejętności dedukcji badaczy, jakimi wykazali się łącząc ze sobą wszystkie fakty. Zaniepokojony tym, co mu opowiedzieli, Grimberg postanowił kontynuować dalszą część rozmowy, ku wielkiej radości Martina ;P , w piwnicy, w swej tajnej pracowni.


Tajne przejście znajdowało się, jak przypuszczali badacze, w pomieszczeniu z plątaniną kabli i rur. Aby je otworzyć, Malcolm przekręcił kilka zaworów i nakrętek. Następnie pchnął ścianę, która uchyliła się, ukazując korytarz, którym dotarli do ukrytej pracowni Malcolma, jego sekretu, którego ujawnienia tak bardzo się obawiał. Oswoiwszy się nieco z wystrojem wnętrza, którego pozazdrościć mógł każdy znawca okultyzmu, badacze wysłuchali historii Malcolma  i jego rodziny.


Okazało się, że niektórzy z Grimbergów przez całe swoje życie zgłębiali tajniki okultyzmu. Przez lata gromadzili liczne artefakty mające niezwykłą moc, nawiązywali kontakt z bytami pochodzącymi z innych wymiarów, uczyli się zaklęć w językach niezrozumiałych dla ludzi i odprawiali magiczne rytuały.  Wiedza ta, była przekazywana z pokolenia na pokolenia kolejnemu członkowi rodziny, który miał kontynuować badania. Wszystko zaczęło się od znalezienia księgi Necronomicon, z której to głównie czerpano tą unikatową wiedzę.W pewnym momencie Grimbergowie odkryli, że w przyszłości dojdzie do wydarzeń, których źródłem będzie jakaś moc pochodząca z innego świata. Owe wydarzenia miały przynieść śmiertelne niebezpieczeństwo dla ludzi. Od chwili tego odkrycia dążyli w swoich badaniach do zapewnienia bezpieczeństwa swojej rodzinie przed nienazwanym zagrożeniem, które miało się pojawić. Wielka marmurowa płyta znajdująca się na szczycie wieży w domostwie Grimbergów była tym zabezpieczeniem. Jak wyjaśnił Malcolm, była ona pokryta znakiem starszych bogów, niezwykle potężnym zaklęciem, które miało zapewnić ochronę domostwu oraz okolicy przed potwornościami, które mogłyby wypełznąć ze swych wymiarów do świata ludzi i siać zniszczenie.


Zapytany o Mordechaja, Malcolm wyjaśnił, na czym polegała ich znajomość. Gdy przejął schedę po swym poprzedniku i miał kontynuować badania, był jeszcze młody i mało doświadczony w dziedzinie okultyzmu i mitów. Kiedy postanowił w jakiś sposób znaleźć sobie nauczyciela, mentora, od którego mógłby czerpać wiedzę na ten temat, pojawił się Mordechaj Nerman. Zrobił na Malcolmie niezwykłe wrażenie. Młody Grimberg postanowił, że zatrudni go jako nauczyciela dla swych dzieci. W ten sposób mogli spotykać się, bez wzbudzania niepotrzebnych podejrzeń innych domowników, którzy nie wiedzieli o wszystkim, czym zajmuje się Malcolm. W tym czasie Nerman zaczął przygotowywać się do realizacji swoich planów. Odkrył sekret tablicy znajdującej się na wieży oraz dowiedział się o istnieniu pracowni Malcolma znajdującej się w piwnicy. Zorganizował prężnie działającą sektę, która miała posłużyć mu w realizacji swych zamiarów. Mimo, że mieli oni być od niego niezależni Mordechaj znał sposoby, aby przymusić ich do działań, przynoszących mu korzyści. Wykorzystywał w tym celu swego sługę, Gherta oraz posiadaną wiedzę i umiejętności. Stworzony przez niego kult, miał odprawić rytuał przyzwania potężnego boga, Ubbo-Sathla. Mordechaj zdobył informację, że spoczywa on w ogromnej jaskini, gdzie strzeże wielkich kamiennych tablic, na których zapisana była niemal nieograniczona wiedza na temat wszechświata i mocy nim rządzących


Malcolm zapewnił, że nawet, jeśli rytuał się powiedzie, to Ubbo-Sathla nie zdoła wypełznąć z katakumb kościoła. Wszyscy w okolicy są bezpieczni. Oczywiście poza osobami, które w tym czasie będą znajdowały się w podziemiach, gdzie pojawi się przyzwany bóg. Powstrzymać go miała przed tym moc znaku starszych bogów, który znajdował się w domostwie Grimbergów. Malcolm wyraził jednak niepokój faktem, że Nerman może zyskać dostęp do wiedzy skrywanej przez jednego ze starożytnych bogów. Strach pomyśleć, do jakich celów mógłby ją wykorzystać.


Badacze postanowili powstrzymać żądnego wiedzy Mordechaja. Po długiej i burzliwej dyskusji oraz naradzeniu się z Malcolmem uznali, że jest sposób na powstrzymanie sekty przed przywołaniem bóstwa oraz na pozbycie się raz na zawsze Nermana. Ustalili, że w podziemiach kościoła trzeba wykonać znak starszych bogów, który uniemożliwi Ubbo-sathli przybycie. Mordechaj, który sądząc, że sekta przywołała boga do katakumb, przeniesie się do jaskini, gdzie znajdowały się tablice i spotka go tam niemiła niespodzianka. Pojawił się jednak problem z momentem, kiedy znak ma być aktywowany. Obawiali się, że jeżeli zrobią to za wcześnie, Mordechaj zorientuje się w podstępie i zmieni swoje plany. Ktoś musiał więc udać się do katakumb, gdy sekta przystąpi już do odprawiania rytuału a Nerman opuści ruiny kościoła. Tylko w ten sposób mieli by pewność, że Mordechaj nie przejrzy ich zamiarów i przeniesie się do jaskini, kiedy Ubbo-Sathla wciąż tam będzie. Malcolm, jako jedyny, który potrafił owy znak sporządzić niestety odmówił podjęcia się tego, tłumacząc, że jest to zbyt ryzykowne. Zapytany, czy może kogoś nauczyć zaklęcia sporządzania znaku starszych bogów, stwierdził, że jest na to za mało czasu. Mógł jednak sporządzić wcześniej magiczny znak a nauczyć badaczy jedynie aktywacji jego mocy. [UWAGA: Przyznaję się bez bicia, że pojechałem tu po bandzie. Mechanicznie, to Malcolm mógł tylko aktywować znak starszych bogów, bo to on go wykonał. Pomysł ze znakiem starszych bogów był jednak na tyle dobry, że nie chciałem tego psuć i nagiąłem troszkę zasady. Chciałem, żebyście to Wy do końca decydowali o powodzeniu tego planu. Wysłanie tam Malcolma było by za proste ;P ]. Pomysł został zaakceptowany i wszyscy udali się do katakumb kościoła.


Na miejscu, Malcolm, w jednej z komnat, wykonał za pomocą specjalnych narzędzi znak starszych bogów. Raz jeszcze poinstruował badaczy, jak należy go aktywować, po czym wszyscy wrócili do posiadłości odpocząć przed wieczorną akcją. Bohaterowie postanowili, że będą czekać na przybycie kultystów i Mordechaja w domu poznanego wcześniej grabarza, skąd mieli lepszy widok na kościół. Udali się tam na pół godziny przed wyznaczoną godziną rozpoczęcia rytuału.


Grabarz, uprzedzony wcześniej przez Malcolma, udostępnił badaczom piętro swojego domu, skąd można było obserwować kościół. W pewnym momencie pod bramę cmentarza zaczęły zjeżdżać się samochody z kultystami oraz z Mordechajem i Ghertem. Wszyscy udali się do ruin kościoła. W blasku pochodni bohaterowie widzieli jak kultyści schodzą na dół. Nerman oraz Ghert zostali jeszcze chwilę przy wejściu. To właśnie wtedy została założona nowa kłódka, odcinająca drogę ucieczki  przed potwornościami, jakie miały zostać przywołane. Następnie mistrz, oraz jego sługa wrócili na parking. Badacze opuścili dom grabarza i udali się w kierunku ruin kościoła. Zanim jednak weszli na teren cmentarza, mało brakowało a natknęliby się na Mordechaja i Gherta powracających do pojazdu [żebyście widzieli swoje miny, jak Ghert zbliżał się do was, ukrytych w krzakach ;P] Co prawda, Ghert ich zauważył, ale zgodnie z wcześniejszymi ustaleniami nic o tym nie wspomniał swojemu mistrzowi.


Martin zajął się otwarciem kłódki. Był z tym, co prawda mały kłopot, ale ostatecznie udało się i badacze zeszli do katakumb. W sali, gdzie znajdował się znak starszych bogów, czekający na aktywacje, był wystawiony na straży jeden z kultystów. Czujny słuch profesora Chesterfielda oraz siła Martina pozwoliły jednak na ciche pozbycie się tego problemu. W blasku pochodni, z dochodzącymi śpiewami kultystów i z dziwnie gęstniejącymi ciemnościami wokół, badacze przystąpili do aktywacji znaku starszych bogów. Każdy po kolei próbował swych sił. Próbę aktywacji powtarzano kilkukrotnie, aby mieć pewność, że na pewno się uda. Z minuty na minutę z pobliskiej sali, gdzie był odprawiany rytuał, śpiew kultystów nasilał się, przerywany od czasu do czasu przez ludzki krzyk przerażenia, jakiego nigdy wcześniej badacze nie słyszeli. 


Po jakimś czasie mrok wokół zgęstniał jeszcze mocniej a pochodnia, nie wiedzieć czemu, zgasła. Kątem oka bohaterowie dostrzegli ruch pod sklepieniem wielkiej sali. Martin Wolverhampton ostatni raz spróbował aktywować znak i cała czwórka, czując, że ktoś lub coś czai się w ciemnościach, pędem udała się do wyjścia. Będąc w przedsionku, gdzie znajdowały się schody prowadzące na powierzchnię, drogę ucieczki zagrodził badaczom dziwny, czarny kształt, który oderwał się od jednej ze ścian. Przed nimi stanęła  postać a raczej coś o nieokreślonym kształcie i budowie. Z sekundy na sekundę powiększało się, próbując zablokować schody. Nie czekając na to, badacze rzucili się biegiem w nadziei, że uda im się uniknąć tej potworności. Tom Louis oraz Martin Wolverhampton z powodzeniem prześlizgnęli się obok bluźnierczej istoty. Niestety John Chesterfield i Ichabod Crane nie mieli tyle szczęścia. Profesor został oplątany a można by nawet powiedzieć połknięty przez stwora nie z tego świata. Reszta badaczy w przerażeniu obserwowała, jak czarny kształt oplata ich towarzysza, by po chwili całkowicie wchłonąć go w siebie. Resztkami sił Martin oraz Tom podjęli się próby ratowania. W ruch poszły pochodnie, tlące się przy schodach, oraz kolba pistoletu. W tym samym czasie z głębi katakumb można było usłyszeć, już nie pojedyncze, krzyki przerażenia kultystów, którzy prawdopodobnie zostali zaatakowani przez podobne stworzenia. W zamieszaniu, jakie wybuchło, gdy kultyści zaczęli biec na powierzchnię tą samą drogą, co badacze, udało się w końcu wyswobodzić profesora. Martin pomógł wspiąć mu się na górę, gdzie czekał już na nich Tom Louis. Niestety Ichabod Crane został pchnięty przez jednego z uciekających kultystów. Potknął się  i ostatni raz, gdy badacze widzieli go żywego, niknął w śmiertelnych objęciach jednego z wypełzających czarnych potworów. W końcu udało się im wydostać na powierzchnię. Stwory nie podjęły pościgu. Kultyści w panice i przerażeniu rozbiegli się, niknąc w ciemnościach panujących na cmentarzu, na którym ponownie zapadła martwa cisza.


Badacze powrócili do domostwa Grimbergów gdzie Ranny profesor został opatrzony przez Toma Louisa. Gdy już byli w stanie, udali się na rozmowę z Malcolmem. Nie mieli pewności, czy znak starszych bogów został właściwie aktywowany, skoro w katakumbach zaroiło się od stworów z domeny Ubbo-Sathli. Grimberg poprosił badaczy, aby raz jeszcze, po kolei, pokazali mu wyuczonych gestów, potrzebnych do aktywacji znaku. Okazało się, że tylko Martin Wolverhampton właściwie powtórzył sekwencję. Jeżeli zrobił to tak samo w podziemiach kościoła, to zaklęcie musiało zostać aktywowane. Wszystko wskazywało na to, że Ubbo-Sathla nie mógł przybyć na wezwanie kultystów. Czy to oznaczało, że Mordechaj Nerman zginął? To jedno z pytań, jakie miały zostać bez odpowiedzi.


Raz jeszcze wszyscy udali się do podziemi kościoła, z nadzieją, że jakimś cudem Crane zdołał przeżyć. Na miejscu, niestety znaleźli jego zmasakrowane i powyginane w nienaturalny sposób ciało. Znak starszych bogów faktycznie został prawidłowo aktywowany. Niestety zanim stwory odczuły jego działanie, zdołały pozbawić życia jednego z badaczy oraz kilku kultystów. Ciałem Ichaboda zajął się grabarz a badacze powrócili do domostwa. W niedziele, zgodnie z planami odbył się ślub. Zjechała się dalsza rodzina Grimbergów oraz panny młodej. W kościele, na sam koniec uroczystości, badacze byli świadkami bardzo dziwnej rzeczy. W jednym z witraży, jakby w jego odbiciu, cała trójka zobaczyła Mordechaja Nermana. Jego posępne odbicie o głębokich, ciemnych oczach, wpatrywało się w nich, siedzących w kościelnych ławach. Po chwili zniknął.


Badaczom udało się powstrzymać sektę przed przywołaniem Ubbo-Sathli. Oznaczało to także, że Mordechaj Nerman nie zdołał wykraść wiedzy strzeżonej przez bóstwo. Czy oznaczało to jednak, że zginął? A może jakimś sposobem udało mu się uniknąć zastawionej pułapki? Co oznaczało odbicie w witrażu? Nie mogło to być przywidzenie, w końcu cała trójka to widziała. Jeżeli Nerman przeżył, to czy będzie chciał się mścić za zniszczenie jego planów? Co go łączy z Martinem? Co się stało z Ghertem jeżeli jego pan zginął? Gdzie podziali się wężowi ludzie? Czy nadal na swój sposób władali artystą Pernem? Kim był i jaką rolę odegrał Mark Adams, którego zwłoki badacze odkryli po przyjeździe pierwszego dnia? Co stanie się z członkami sekty?....pytania można by jeszcze długo mnożyć.


Amen. Jeżeli dobrnąłeś aż tutaj, a nie jesteś jednym z moich graczy, to pozostaje mi pogratulować cierpliwości i wytrwałości w czytaniu ;) Mam nadzieję, że się podobało. Natomiast moim graczom raz jeszcze dziękuje za wspólną grę. Mam nadzieję, że te kilka sesji przysporzyło wam tyle emocji i radości, co mnie.

3 komentarze:

John Chesterfield pisze...

Doczekałem się! ^_^
Dobre podsumowanie całej przygody z iście Lovecraftowymi niedopowiedzeniami. :) Nie zapomnę nigdy tego zakończenia z twarzą w witrażu. Człowiek myśli, że wszystko się udało (znak w końcu był aktywowany), ale nie jest się tego pewnym... A może jednak to po prostu objawy szaleństwa (które szczególnie u mnie miało prawo się pokazać ;] )?

Mam nadzieję, że zaraz po sesji uda się nam ponownie zgrać na sesję. ;]

John Chesterfield pisze...

Aaaa... I podoba mi się nowy wygląd stronki. Szczególnie font w tytule zwraca uwagę. ;)

Zielo pisze...

Cieszę się, że się podoba. Ciężko było mi zebrać się do pisania. Brak czasu, święta itp skutecznie mnie od tego odciągały ;)

Prześlij komentarz