poniedziałek, 28 listopada 2011

"Wszyscy moi oszukani" cz.3

W momencie, gdy Maxymilian Pern oddał strzał do idącego ulicą Mordechaja Nermana, Martin poczuł straszliwy ból rozsadzający mu czaszkę. Podobne uczucie, znacznie jednak słabsze, towarzyszyło mu dzień wcześniej podczas kolacji, na której obecny był nauczyciel. Tym razem jednak ból był zdecydowanie silniejszy. Martinowi pociemniało przed oczami. Poczuł, jak nogi odmawiają mu posłuszeństwa. Następnie osunął się na chodnik i stracił przytomność. Ostatnią rzeczą, jaką zobaczył był wzrok Nermana, który w ostatniej chwili zdołał się odwrócić w stronę oddającego strzał artysty.

 
W tym samym czasie, w posiadłości Grimbergów, Malcolm zaprosił badaczy, ojca oraz brata do swojego gabinetu. Gdy wszyscy już się zebrali, Grimberg rzucił na biurko najnowszy numer New York Times’a. Odczytał fragmenty artykułu, w którym Bernard McMann , dziennikarz, z którym rozmawiali badacze, opisuje dokładnie całe zajście na cmentarzu. Dziennikarz, powołując się na anonimowe źródła, opisał również reakcje domowników na makabryczne znalezisko na cmentarzu. Malcolm zarzucił badaczom, że będąc gośćmi rozpowiadają obcym ludziom o sprawach rodzinnych a także, że dziwne wydarzenia, jakie ostatnio miały miejsce zaczęły się w momencie ich przyjazdu do posiadłości. Był niezwykle zdenerwowany. Odpowiadając na argumenty ojca i badaczy gubił się i denerwował. Sprawne oko profesora Chesterfielda wychwyciło w zachowaniu młodego Grimberga, że sam nie wierzy w zarzuty stawiane badaczom a jedynie szuka pretekstu, aby pozbyć się gości. Ostatecznie Joachim oraz senior rodu wstawili się za badaczami.


Po burzliwej dyskusji Tom Louis oraz John Chesterfield zorientowali się, że minęły prawie trzy godziny od wyjścia Martina Wolverhamptona na zakupy. Zaniepokojeni podpytali Joachima, gdzie mógł udać się ich towarzysz, następnie pożyczyli samochód i wyjechali na miasto. Po drodze minęli się z czteroma samochodami policji, jadącymi na sygnale. Badacze w ostatnim pojeździe, na tylnim siedzeniu, zauważyli Maxymiliana Perna. Postanowili pojechać za nimi. Tak dotarli na posterunek nowojorskiej policji. Najwidoczniej artysta wpakował się w jakieś kłopoty. Może gdyby badacze zobaczyli się z nim dzień wcześniej, jak planowali nie doszłoby do tego. Okazało się bowiem, z informacji uzyskanych od jednego z policjantów, że artysta został aresztowany w wyniku strzelaniny, do jakiej doprowadził na jednej z ulic w centrum miasta. Podobno nikt nie został poważnie ranny. Dwie kobiety oraz nieprzytomnego mężczyznę odwieziono do szpitala. Bohaterowie udali się tam niezwłocznie.


Martin Wolverhampton po raz drugi, od przybycia do posiadłości Grimbergów, miał koszmary, które prawdopodobnie dotyczyły jego przeszłości, sprzed utraty pamięci. Najdziwniejszą rzeczą było to, że w owych snach obecny był Mordechaj. We śnie, Martin żegnał się z jakąś młodą, piękną kobietą na dworcu kolejowym. Gdy wsiadł do pociągu, w tłumie ludzi na peronie, zobaczył Mordechaja Nermana, który nieobecnym wzrokiem spoglądał w jego stronę. Wolverhampton, spotkał go raz jeszcze, gdy ciężko ranny leżał w jakimś domu. Gospodarze, którzy nim się opiekowali mówili po francusku. Nagle w pomieszczeniu pojawił się Mordechaj. Nachylił się nad Martin i ten wtedy się przebudził. Znajdował się w szpitalu. Pielęgniarka poinformowała go, jak tu trafił i ile czasu był nieprzytomny. Chwilę później do szpitala dotarł Tom Louis oraz profesor Chesterfield.


W drodze powrotnej, Martin opowiedział towarzyszom o niepokojących snach. Ci z kolei poinformowali go o Pernie oraz strzelaninie, w której brał udział. Mordechaj gdzieś zniknął. Badacze wrócili do posiadłości Grimbergów na kolację. Musieli przemyśleć wszystko na spokojnie i zebrać siły. Wieczorem mieli bowiem udać się raz jeszcze do „7 Nieba”. Dzisiaj miała zebrać się tam sekta, o czym poinformował ich telefonicznie Felicio.


W lokalu „7 Niebo”, badacze postanowili podpytać pracowników na temat sekty. Barman, gdy już zebrał szczękę z podłogi po otrzymaniu napiwku, okazał się być cennym źródłem informacji. Wyjawił badaczom, że na piętrze od czasu do czasu spotykają się dziwni ludzie. Gości ich tam właściciel lokalu. Spożywają mocniejszy alkohol, palą opium oraz oddają się lubieżnym rozrywkom, łamiąc wszelkie zasady moralne. Najstraszniejsze jednak jest to, że w owych spotkaniach bierze udział bestia, nazwana przez barmana wilkołakiem.  Dostaje się na spotkania szybem wentylacyjnym. Wszyscy pracownicy są przerażeni. Boją się powiadomić kogoś z zewnątrz w obawie przed utratą pracy. W między czasie bohaterowie zaobserwowali, że na piętro po schodach zaczęli schodzić się członkowie sekty. Drzwi prowadzące na piętro, podobnie jak dzień wcześniej, pilnowane były przez ochroniarza. W pewnym momencie jednak przeszedł on przez drzwi. Nie czekając aż pojawi się z powrotem, Wolverhampton wszedł na górę.


Będąc na korytarzu, Martin słyszał odgłosy dochodzące z pobliskiego pomieszczenia, gdzie zebrali się ludzie sekty. W obawie, że ochroniarz może zaraz wrócić, Wolverhampton skrył się w jednym z pokoi. Okazał się to być gabinet właściciela lokalu.  Było tu przejście do pomieszczenia, gdzie znajdowała się kratka szybu wentylacyjnego. Martin postanowił za jego pomocą dostać się do sali, gdzie zebrała się sekta. Przez kratkę mógł stąd obserwować przebieg spotkania kultystów. Ci, ubrani w płaszcze z kapturami zarzuconymi na głowy, na początku przez kilka minut powtarzali słowa jakiegoś rytuału, do którego się przygotowywali. Język przypominał po części syczenie węży, słowa były kompletnie niezrozumiałe. Następnie pojawił się Ghert, wilkołak, o którym już wcześniej badacze słyszeli od grabarza, Felicio oraz barmana. Przemówił do sekty w imieniu „mistrza”. Poinformował zebranych o grupie ludzi, którzy przybyli do posiadłości Grimbergów i mocno zainteresowali się działalnością sekty. Wymienił z imienia i nazwiska naszych dzielnych badaczy. Na koniec poprosił, aby przyspieszyć moment odprawienia rytuału. Część oficjalna zebrania dobiegła końca. Następnie wszyscy zgromadzeni zrzucili szaty. Upojeni alkoholem i odurzeni narkotykami, przy dźwiękach muzyki dobiegającej z parteru, oddali się lubieżnym rozrywkom, w których uczestniczył sam Ghert. Widok był niezwykle odrażający, tym bardziej, że kultyści sprawiali wrażenie niezwykle zafascynowanych obecnością potwora. Kobiety z chęcią mu się oddawały. Martinowi to wystarczyło. Postanowił wrócić do swoich towarzyszy. Pech chciał, że wycofując się zaczepił nogą o kratkę, robiąc przy tym trochę hałasu.


Tom Louis oraz John Chesterfield z niecierpliwością i lekką obawą czekali na powrót Martina. Siedząc przy jednym ze stolików obserwowali wejście na piętro, gdzie udał się ich towarzysz. W pewnym momencie, przy drzwiach z powrotem pojawił się ochroniarz. Chwilę później zamienił kilka słów z kimś przez uchylone drzwi. Następnie szybko zszedł na dół. Zaniepokojeni badacze wstali od stołu i poszli za nim. Ten udał się na zaplecze, do magazynu, gdzie znajdowało się jedno z wejść do szybu wentylacyjnego. Tym wyjściem zszedł z góry Martin. Gdy tylko ochroniarz go dostrzegł, rzucił się biegiem z powrotem na piętro. Smród nadchodzących kłopotów był wyjątkowo silny. Gdy tylko badacze go poczuli, rzucili się biegiem do tylnego wyjścia z lokalu. Następnie okrążyli budynek z zamiarem dostania się do samochodu, który zaparkowali przed lokalem.


W momencie, gdy badacze byli już przy pojeździe, z lokalu wybiegło trzech mężczyzn. Jednym z nich był ochroniarz ze schodów. Zauważył naszych bohaterów, krzyknął coś do swoich towarzyszy i cała trójka pędem rzuciła się do jednego z pojazdów. Tom Louis nie zwlekając, wcisnął gaz do dechy i ruszył. Kultyści podjęli pościg. Chwilę później powietrze zaczął przeszywać świst kul. Martin i profesor, który pierwszy raz w życiu strzelał z broni palnej, postanowili nie być gorsi. Zaczęli ostrzeliwać goniący ich pojazd. Mało brakowało a wszystko mogło skończyć się tragicznie. Tom wykazał się jednak nie lada umiejętnościami i sprawnie unikał przeszkód na zatłoczonych ulicach Nowego Jorku. W końcu, gdy kultyści byli tuż za badaczami, wpadli w pościg, zjechali na pobocze i uderzyli w latarnie. Badacze mogli odetchnąć. Mocno poobijanym pojazdem, postanowili udać się do restauracji, w której zbierają się Felicio i jego ludzie. Stwierdzili, że nie mogą ryzykować powrotu do Grimbergów pojazdem w takim stanie. Nie chcieli wzbudzać kolejnych podejrzeń ze strony Malcolma. Felicio, za pewną opłatą, postanowił pomóc badaczom. Zlecił naprawę pojazdu jednemu ze swych ludzi.


Badacze, do posiadłości Grimbergów wrócili taksówką. Po krótkiej, burzliwej dyskusji na temat dzisiejszych wydarzeń, wszyscy udali się spać. Okazało się, że noc miała dostarczyć kolejnych wrażeń. Toma Louisa obudził dźwięk, dochodzący z pokoju profesora. Z początku wydawało mu się, że Chesterfield ma kłopoty ze snem. Dźwięki wskazywały, że ktoś po prostu chodzi po pokoju. Podejrzliwa natura Louisa nie dała jednak za wygraną. Dyskretnie uchylił drzwi pokoju i wszedł do środka. Zastał tam profesora, stojącego na środku, którym zasłaniał się Ghert, we własnej odrażającej osobie. Trzymał nóż na gardle profesora.


6 komentarze:

Anonimowy pisze...

:) Jak dobrze pójdzie to może uda się w najbliższy czwartek zakończyć tę sprawę :). Fajnie by było :). Chętnie bym postrzelał do Mordechaja ;p

Zielo pisze...

Skąd pewność, że Mordechaj jest tym złym?

John Chesterfield pisze...

Zapomniałeś wspomnieć, że to mój niesamowicie fartowny strzał dobił ich auto. :p 5% szans, a się udało. :)

Zielo pisze...

No to było coś ;) w ogóle fajnie ten pościg wyszedł chyba. Co prawda zignorowałem część zasad ale chyba na korzyść. Inaczej nie było by tak dynamicznie.

Wiktor pisze...

Mi się pościg podobał, prosty, dynamiczny, emocjonujący :) Co prawda mi nie wyszedł żaden rzut na prowadzenie pojazdu, ale oni mieli większego pecha na szczęście :D

Co do Mordechaja ja nie jestem taki pewny. Malcolm mi bardziej podpada i to on jest dla mnie głównym podejrzanym.
Martin miał sny niepokojące odnośnie Mordechaja, jednak należy pamiętać, że to tylko sny.. nie muszą być w 100% prawdziwe.

Zielo pisze...

Jak jest naprawdę dowiecie się na sesji w najbliższy czwartek :) Godzina bez zmian.

Prześlij komentarz